Info

avatar Cześć, mam na imię Dominik, jestem z Ostrowiec Świętokrzyski, . Mam przejechane 12758.00 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.76 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
<button stats bikestats.pl>
button stats bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy drominik.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Szlak Latarni Morskich - relacja

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Szlak Latarni Morskich - fotorelacja

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 18.07.2015 | Komentarze 0




SLM
- szlak latarni morskich- główny cel mojej przygody rowerowej na 2015 rok i tak naprawdę pierwsza wyprawa z sakwami.
Rower już gotowy, ja w sumie też.






Jeszcze szybki prysznic i można się zbierać. Wychodzę z kąpieli i o dziwo nieodebrane dwa połączenia. Okazuje się że osoby z którymi jadę były wcześniej na dworcu PKS w Sandomierzu i wsiadły do wcześniejszego autobusu niż planowaliśmy. Nie zastanawiam się długo, pakuje jeszcze rzeczy które odkładałem na ostatnią sekundę i po chwili pędzę rowerem na dworzec PKS w Ostrowcu Św.
Rowery już spakowane, jedziemy do Warszawy.



W stolicy przejeżdżamy z Dworca Wschodniego na Zachodni .



Pakujemy rowery do pociągu, zajmujemy przedział obok. Jeszcze noc przed nami i jesteśmy na polskim wybrzeżu.






Zaczynamy od pamiątkowego zdjęcia na dworcu w Świnoujściu.



Następnie udajemy się promem do centrum Świnoujścia.



Kręcimy się trochę po okolicy.



No i istotna rzecz "Powitanie Morza"



Udajemy się na granicę Polsko - Niemiecką bo skoro już przejechać polskie wybrzeże to od jednego końca do drugiego.



Następnie wracamy promem. Mijamy "po drodze" sporą ilość przycumowanych obrońców naszej granicy.




Kierujemy się już w stronę Latarni morskiej Świnoujście.
Po drodze mijamy jeszcze nieukończony gazoport.



Jest i Ona - nasza pierwsza zdobyta Latarnia Morska.



Latarnia morska w Świnoujściu jest najwyższą tego typu budowlą nad Bałtykiem, a także jedną z najwyższych na świecie. Jej wysokość sięga blisko 65 metrów, a samo światło wyniesione jest 68 metrów nad poziom morza. Na jej szczyt prowadzi ponad 300 schodów. Warto je pokonać bowiem widok z jej szczytu zachwyci każdego.
Więcej informacji o latarni tutaj.



Pomimo że pogoda nie jest najlepsza do podziwiania widoków i tak nam się podoba :)



Uzyskujemy również potwierdzenie zdobycia latarni w postaci pieczątki



w paszportach które wcześniej zakupiliśmy ( trochę się zniszczył podczas wyprawy).



Następnie jedziemy do Międzyzdrojów gdzie spędzamy chwilę na molo.



Widok z molo na klify w Międzywodziu. Jest to najwyższe tego typu wybrzeże w Polsce dochodzące nawet do 90 metrów wysokości.



W Międzywodziu odwiedzamy jeszcze Krzysztofa Kolbergera



i Jana Machulskiego.



Kolejnym celem naszej wyprawy jest zdobycie Latarni Morskiej Kikut. Nie jest ona udostępniona dla zwiedzających.
Nie jest się łatwo do niej dostać.



Ale ostatecznie pokonujemy wszystkie napotkane trudności i docieramy do celu.



Jako ciekawostkę dodam że latarnia została zbudowana z kamieni polnych i podwyższona cegłami co widać na zdjęciu.
Jest to po Jastarni najniższa ze wszystkich polskich latarń, ale ze względu na położenie na wysokim brzegu morza, ma najwyżej położone źródło światła i gdyby jego moc była większa, miałaby największy zasięg.



Następnie udajemy się w kierunku Międzywodzia początkowo lasem.



Potem już asfaltem



Odwiedzamy jeszcze morze.




Ostatecznie zatrzymujemy się w Pobierowie gdzie rozbijamy namioty. Troszkę zaczyna akurat padać deszcz.




   




Dzień zapowiada się deszczowo, chmury na niebie zwiastują opady ale tak na prawdę nic nie pada, momentami spadnie jakaś kropla ale przecież od tego się nie rozpuścimy. Zbieramy manatki i jedziemy w kierunku Rewalu gdzie udajemy się nad morze.




W Rewalu z plaży udajemy się jeszcze na taras widokowy.



Następnie jedziemy do Niechorza gdzie zdobywamy kolejną latarnie morską w Niechorzu.
 


Wybudowana w 1866 r. mierzy 45 m wysokości. Jest to druga pod względem wielkości latarnia nad Bałtykiem. Budynek wykonano z cegły. Wieża latarni ma charakterystyczny kształt. Początkowo przekrój jest czterokątny by przejść później w ośmiokąt.
W czasie II wojny światowej częściowo została zniszczona, a po wojnie udało się ją odbudować. Klifowy brzeg zabezpieczono przed podmyciem betonowymi opaskami.

Widoki jak zwykle są imponujące.



Jak zwykle zdobywamy pieczątki w naszych paszportach i jedziemy dalej.



Chłopaki postanawiają odwiedzić jeszcze park miniatur  w Niechorzu.






 A ja jadę przywitać się ze Shrekiem.



Z Niechorza kierujemy się na Mrzeżyno



Tutejsze lasy kuszą jagodami więc robimy sobie malutką  przerwę.



W końcu docieramy do Dźwirzyna gdzie robimy sobie mały postój nad Kanałem Resko.




Kolejnym miejscem jakie odwiedzamy jest Kołobrzeg  i oczywiście Latarnia Morska.



Więcej można sobie poczytać o niej tutaj.
Widoki z latarni standardowo robią spore wrażenie.



Podbijamy paszporty



I ruszamy w dalszą drogę ścieżkami wzdłuż plaż.



Z jednej strony drzewa a z drugiej plaża i morze. Więcej nie trzeba :)



W końcu docieramy do Latarni Morskiej Gąski.



Do super widoków zaczynamy się już powoli przyzwyczajać :)




Bijemy pieczęcie w paszportach.



I dalej w drogę.



Robimy mały przystanek w Chłopach



Gdzie właśnie jeden z kutrów jest wciągany z plaży do morza.



Zaraz za Chłopami przebiega 16-ty południk geograficzny.



Ostatecznie dzień kończymy w Mielnie.










Z Mielna startujemy w kierunku miejscowości Łazy pomiędzy morzem a Jeziorem Jamno.
Już wiemy że dziś będzie cieplej.



W Łazach odbijamy Osieki.
Duża część trasy aż do Darłowa to drogi z płyt pomiędzy polami.



Oczywiście asfaltowe odcinki też się trafiają.



Docieramy w końcu do Darłowa.



Jako pierwszą za swój cel obieramy Latarnię Morską.



Standardowo zachwycamy się widokami.





Zbieramy pieczątki.



Udajemy się jeszcze na molo.





W Darłowie właśnie się rozpoczyna Międzynarodowy Zlot Historycznych Pojazdów Wojskowych.
Nasza trasa przebiega przez terytorium zlotu.






Z Darłowa jedziemy pomiędzy Bałtykiem a Jeziorem Kopań w kierunku miejscowości Wicie.



Robimy sobie mały postój.



Nawet wchodzę trochę do wody ale jak na mnie to za zimno.





Następnie podążamy do Jarosławca



gdzie czeka na Nas kolejna Latarnia.





Podbijamy pieczątki.



I jedziemy dalej w kierunku Ustki lecz tym razem odbijamy trochę dalej od wybrzeża i objeżdżamy Jezioro Wicko. Wyjścia nie było ponieważ na drodze stał nam poligon.
Mijamy sporo ferm wiatrowych.



Zatrzymujemy się na chwilę przy jednym z wiatraków.



W końcu docieramy do Ustki gdzie od razu kierujemy się na latarnię.





Podbijamy pieczątki w paszportach.



Tym razem nocujemy w Ustce.








Z Ustki jedziemy do Rowów starając się jechać jak najbliżej morza.



Napotykamy super widoki.



Zdjęcia nie oddają rzeczywistości.



Ale pozwalają chociaż w jakimś procencie pokazać uroki klifów.



Jeszcze nam mało wchodzenia na latarnie dlatego postanawiamy wejść na wierzę widokową.




Po chwili znowu cieszymy oczy widokiem klifów.




Dodatkowo nad głowami pojawiają się nowe atrakcje.





Gdy już jesteśmy w Rowach



Kierujemy się do Słowińskiego Parku Narodowego.



Odbijamy na chwilę a to nad ósme co do wielkości w Polsce Jezioro Gardno



A to nad jezioro Dołgie Małe które jest najmniejszym a zarazem najpłytszym jeziorem Słowińskiego Parku.




A to na jezioro Dołgie Duże.






Na terenie parku znajduje się również kolejna latarnia jaką zamierzamy odwiedzić.




Widoki z Latarni Czołpino jak zwykle bywa na latarniach są bardzo ciekawe :)



Nie zapominamy również o pieczątkach w naszych paszportach.





Następnie jedziemy w kierunku miejscowości Kluki spotykając po drodze najpierw parę (niestety nie znam imion) która pokonuje tą samą trasę co my tylko w przeciwnym kierunku dzięki czemu możemy uroczyście wymienić się mapami.



Następnie spotykamy Patrycję która jest naszym "przewodnikiem" po bagnach



I nie wiedzieć czemu bardzo nas zmobilizowała i teren bagien pokonaliśmy bardzo szybko jak byśmy jechali rowerami bez sakw :)



Za mostkiem rozstajemy się z Patrycją i dalej już sami ale dobrze poinstruowani jedziemy w kierunku Łeby.






W Łebie doprowadzamy rowery do normalnego stanu i pozostajemy na noc.










Z Łeby startujemy wzdłuż jeziora Sarbsko.



Przejeżdżając przez Rezerwat Mierzeja Sarbska.



Po przejechaniu kilkunastu kilometrów docieramy do Latarni Stilo.



Latarnia ta wykonana jest jako jedyna z żeliwnych elementów skręconych ze sobą śrubami.




Zaliczamy latarnię, podbijamy pieczątki.



Jadąc dalej za miejscowością Lubiatowo troszkę wybieramy złą drogę i w efekcie kończymy nam się droga a zaczyna się tylko piach.



Postanawiamy zawrócić i szukać innej bardziej przyjaznej drogi.



Troszkę krążymy ale ostatecznie udaje się nam dojechać do cywilizacji i wyjeżdżamy w Dąbkach.



Z Dąbek jedziemy w kierunku Karwi po której przejechaniu postanawiamy odwiedzić plażę.



Mijamy Jastrzębią Górę i udajemy si e do Rozewia gdzie znajduje się kolejna Latarnia.



Latarnia morska Rozewie ma największy zasięg nominalny ze wszystkich latarń polskiego wybrzeża.





Latarnia Rozewie to najstarsza latarnia w Polsce - pochodzi ona z 1822 roku



Po zdobyciu pieczątek



Udajemy się do małego muzeum które znajduje się obok latarni.




W Rozewiu znajduje się jeszcze jedna, nowa latarnia która nie jest udostępniona do zwiedzania.



Z Rozewia jedziemy do Władysławowa.
Przejeżdżamy obok restauracji w tupolewie.



Trochę się kręcimy po Władysławowie



By po chwili wjechać na Półwysep Helski.
Ostatecznie zatrzymujemy się na nocleg w Chałupach.











Z Chałup chłopaki startują chwile przede mną i dopiero od Kuźnicy jedziemy razem.



Przed Jastarnią odbijamy w lewo i po chwili ciśnie się na usta:
Są bunkry?
Są! Też jest ......... .




Na plaży jest jeszcze lepiej






Gdy już trochę poskakaliśmy po bunkrach jedziemy dalej w kierunku Helu.



Gdy już jesteśmy w Helu chwile obserwujemy jak rybacy wyciągają sieci



Kręcimy się trochę po porcie





W końcu docieramy do kolejnego obowiązkowego punktu naszej wyprawy czyli Latarni na Helu.







Standardowo podbijamy pieczątki



I dalej w drogę.
Przed latarnią spotykamy rowerzystę który razem z nami udaje się na poszukiwanie kolejnej latarni położonej w granicach miasta Hel. Nazywanej Góra Szwedów.



Troszkę się zakręciliśmy ale ostatecznie docieramy na miejsce.



Góra Szwedów to tak naprawdę jedynie pozostałości po latarni.



Wracając od latarni jeszcze szybkie fotki na tle Bałtyku:)




Wracając z Helu



zahaczamy jeszcze w Jastarni o latarnie która nie jest udostępniona dla zwiedzających.




Od Jastarni wracamy do Władysławowa a następnie jedziemy wzdłuż zatoki Puckiej




Docierając ostatecznie do Pucka





Za Puckiem chcieliśmy jechać jak najbliżej brzegu, co początkowo nie stanowiło większego problemu.




Dokuczały nam tylko tysiące muszek które były po prostu wszędzie



Wkrótce się okazało że czekają nas jeszcze dwa spore, dość strome podjazdy na których musieliśmy skapitulować i wpychać rower nawet parami.





Chwila relaksu przy drzewach i można jechać dalej.



Kierujemy się na Mrzezino przed którym czeka na nas jeszcze spory podjazd.



Z Mrzezina kierujemy się na Kazimierz a następnie do Gdańska gdzie chłopaki postanawiają nocować.
Ja jadę dalej.



Nocować postanawiam na kempingu w Sopocie. Jest już dość późno i szybko chce rozbić namiot nim się ściemni ale nagle pojawia się dzik który niczego sobie nie robiąc z mojej obecności zaczyna dobierać się do moich sakw.  Oddaliłem się trochę od niego i chciałem zrobić mu zdjęcie ale było już za ciemno. Na zdjęciu jedynie widać kontury namiotu, odblaski od plecaka i prawie w centrum zdjęcia jedno jego oko.



Ostatecznie dzik został wypłoszony, mi tylko pobrudził sakwy natomiast sąsiadom z namiotu obok porwał namiot, wyciągną plecak i zjadł sos czosnkowy. By nie ryzykować powrotu rozochoconego dzika i porwanego namiotu przeniosłem się w inne miejsce na tym polu po czym smacznie zasnąłem.







Rano jesteśmy umówieni przy molo w Sopocie.




Po spotkaniu atakujemy od razu latarnię morską która formalnie nie jest już latarnią morską.






Uzyskujemy pieczątki pomimo iż w paszportach nie przewidziano miejsca na pieczęć z Sopotu znajdujemy je :).



Dodatkowo dostajemy certyfikaty zdobycia latarni.



Z Sopotu udajemy się do Gdańska gdzie znajduje się latarnia Nowy Port







Zdobywamy pieczątki i jedziemy dalej.



Przedostajemy się promem przez Martwą Wisłę.




Kierujemy się na Westerplatte.







Z Westerplatte jedziemy zaliczyć kolejną latarnie w Gdańsku w Porcie Północnym ale okazuje się że obowiązuje zakaz wchodzenia do portu i pozostaje nam jedynie uwiecznić ją na fotografiach z daleka :(.




Z Gdańska jedziemy na Wyspę Sobieszowską.



Przejeżdżamy ją w dość dużym tempie ponieważ chcemy zdążyć na prom by nie musieć czekać potem kolejnej godziny.



Następnie już nieco wolniejszym tempem kierujemy się do Krynicy Morskie.






Zaliczamy już ostatnią latarnie na naszej trasie.
Jeszcze tylko pieczątka.



I wszystkie latarnie Polskiego wybrzeża odwiedzone.

Teraz jedziemy znaleźć nocleg, chwila odpoczynku i ruszamy dalej w kierunku Polsko- Rosyjskiej granicy.
W miejscowości Piaski skręcamy w lewo pod górę a następnie w prawo w las skąd jeszcze tylko koło trzech kilometrów.





Idziemy jeszcze wzdłuż ogrodzeni na plażę mijając patrol straży granicznej.
Na horyzoncie prezentuje się zachód słońca. Na zdjęciu wygląda jak by słońce było przedłużeniem siatki na granicy. Dzień dobiega końca tak samo jak i nasza wycieczka.



Do Krynicy Morskiej Wracamy już po ciemku.









Dzień powolnego powrotu.
Z Krynicy Morskiem jedziemy autobusem do Gdańska. Ja jadę o 10 a chłopaki godzinę później ponieważ nie wiemy czy uda się nam zabrać wszystkim jednocześnie bo jest to dość mocno oblegana linia.
Spotykamy się na dworcu w Gdańsku i już rowerami jedziemy do Sopotu a potem do Gdyni skąd wieczorem mamy pociąg do Kielc.
Mamy jeszcze sporo czasu więc trochę się kręcimy po Gdyni.










Ostatnie fotki jeszcze na peronie w Gdyni





W związku z tym iż okazało się że pociąg nie posiada przedziału do przewozu rowerów zastawiamy przejście rowerami co nie wszystkim się podoba, zwłaszcza jednemu panu konduktorowi :)



Rozmieszczamy sakwy



zajmujemy "wygodne" miejsca



I jedziemy.
Rozprostowanie kości bo już niedługo Kielce.




Jeszcze pamiątkowa fota przed dworcem w Kielcach.



Rozjeżdżamy się w swoich kierunkach.

Zwieńczeniem naszej wyprawy są jeszcze Odznaki Turystyczne Miłośników Latarni Morskich które udało się nam zdobyć.