Info

avatar Cześć, mam na imię Dominik, jestem z Ostrowiec Świętokrzyski, . Mam przejechane 12758.00 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.76 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
<button stats bikestats.pl>
button stats bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy drominik.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Relacje foto-vide

Dystans całkowity:2956.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:157:03
Średnia prędkość:18.71 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:67.19 km i 3h 39m
Więcej statystyk
  • DST 50.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Temat rzeka

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 0

Pogoda i brak czasu spowodowały krótką przerwę w jeździe więc dziś od rana obserwowałem niebo bo czas na jazdę był. Wczoraj wieczorem zastanawiałem się gdzie by tu pojechać gdyby  pogoda dopisała i wpadłem na pomysł że skoro wszędzie głośno o podtopieniach i powodzi przejadę się wzdłuż rzeki Kamienna zobaczę jak u nas wygląda sytuacja.
Wystartowałem w kierunku Krzemionek a następnie pojechałem w kierunku Bori, tam po raz pierwszy przeciąłem Kamienną.
Jak widać poziom rzeki jest dość wysoki.
W Podgórzu skręcam w prawo i po około 2 km jadę droga która przebiega przy samej rzece. Szum wody umila jazdę  choć gdzieś w głowie jest  świadomość że metr obok znajduje się potężny żywioł.

W pewnym momencie staję na rozdrożu i mam do wyboru drogę asfaltową lub jakąś polną.

Jeszcze rzut okiem na rzekę.

Decyzja zapada że jadę polną drogą. Droga jest bardzo piaszczysta i pojawiają się spore kałuże które momentami stanowią spore wyzwanie.

Polna droga pojawiła się nagle i tak samo się kończy, kilka kałuż i już jestem na asfaltówce która prowadzi początkowo przez las - takie drogi najbardziej lubię: przyroda, spokój.

Jadąc dalej w kierunku Ćmielowa widzę że są miejsca gdzie jednak rzeka wystąpiła z koryta, na całe szczęście są to łąki położone dość nisko i sytuacja ta wcale nie stanowi większego zagrożenia.

Na dodatek wysoki stan rzeki wcale nie przeszkadza wylegującym się tam zwierzętom, wyglądają wręcz na zadowolone :)

W Ćmielowie odbijam jeszcze na most by zerknąć jak ma się tam wygląda sytuacja.

Jadąc na most zauważyłem ruiny zamku w Ćmielowie które już dawno chciałem odwiedzić ale jakoś nigdy nie było mi po drodze. Tym razem postanawiam nie marnować okazji i na chwile odbijam do zamku. Zamek otoczony jest z dwóch stron wodą, nie wiem czy to sprawa wysokiego stanu rzeki która przepływa obok czy tam jest tak zawsze ale tworzy to w tym miejscu niepowtarzalny klimat.


Z zamku kieruje się już na Ostrowiec gdzie wybieram się oczywiście na wał.

W związku z tym że miałem jeszcze niedosyt wracam okrężną droga przez Gutwin do domu.





  • DST 49.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 18.85km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krynki, Brody, Doły Biskupie

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0

Dziś nie miałem w planach żadnych rowerowych podbojów ale okazało się że mam trochę luźnego czasu więc postanowiłem się gdzieś przejechać. Za cel obrałem sobie bramę modrzewiową przy kościele w Krynkach . Ze względu na swój unikalny kształt, zaliczana jest ona do najważniejszych zabytków tego typu w Polsce, już kiedyś miałem tam jechać ale ograniczony czas spowodował że musiałem pominąć to miejsce. Droga do Krynek przebiegła pod hasłem "walki z wiatrem".
Następnie postanowiłem okrążyć zalew Brody.

Z Brodów udałem się przez Godów na Doły Biskupie, następnie do Nietuliska gdzie przejeżdżam koło ruin starej walcowni w Nietulisku.

Obieram kierunek Ostrowiec i wracam do domu.



  • DST 100.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 22.56km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze 100km :)

Środa, 30 kwietnia 2014 · dodano: 30.04.2014 | Komentarze 0

Dziś w planie było pokonanie trasy pomiędzy 90 a 100 km w zależności od tego na ile pozwolą siły. Udało się zrealizować cel maksymalny więc wyjazd rowerowy wyjątkowo udany, dodatkowo z średnia prędkością o jakiej nawet nie myślałem na co pewnie wpływ miało to że większość trasy to drogi asfaltowe.
Wystartowałem około godziny dziewiątej w kierunku Sienna. Pogoda miała być bezdeszczowa lecz chmury na niebie jakoś tego nie chciały potwierdzić. W Sarnówku Dużym zaczęło kropić, niby nic ale 3 km w małym deszczyku i koszulka mokra, na całe szczęście było ciepło a deszczyk tylko postraszył.
Po dojechaniu do Sienna odbiłem na Maruszów, a gdy dojechałem do Nowej Wsi skierowałem się na Ludwików. Droga prowadziła między polami i sadami, jechało się bardzo przyjemnie. W miejscowości Boży Dar odbiłem w kierunku Lipska gdzie natrafiłem na jedyny kawałek drogi, po której jechałem, niepokrytej asfaltem.

W Lipsko zrobiłem sobie chwilę przerwy, wciągnąłem batonika i wystartowałem w kierunku Solca nad Wisłą.

Jechało mi się nadal bardzo dobrze, nawet zastanawiałem się czy nie za dobrze ale po chwili wszystko się wyjaśniło. Gdzie może być lepiej jak nie w Raju :).

W miejscowości Pawłowice odbiłem w lewo do Woli Pawłowskiej gdzie odwiedziłem rodzinkę, uzupełniłem bidon, pogadaliśmy chwilę i wystartowałem w kierunku Ciszycy.

Chmury przede mną trochę mnie niepokoiły ale wiedziałem że niedługo odbijam w prawo w kierunku Tarłowa a tam niebo wyglądało dużo przyjaźniej.
Z Tarłowa kieruję się na Potoczek, myślałem że trafie tam na polną drogę, okazało się jednak, ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu że cały prawie 10 km odcinek drogi to asfalt dodatkowo z zerowym ruchem samochodów. Jazdę na tym odcinku umila mi jeszcze chłód jaki tam panuje, niedawno musiało tam troszkę padać na całe szczęście było to przed moim przyjazdem.

Wyjeżdżam w Pętkowicach i kieruję się na Bałtów. Robię tam jeszcze kilka fotek i zmierzam do Ostrowca.

Gdy już jestem prawie na miejscu okazuje się że do 100 km brakuje mi jeszcze około pięć więc robię jeszcze rundkę do Denkowa i zakańczam wycieczkę mając zaliczone pierwsze 100 km w ciągu jednego dnia.



  • DST 6.50km
  • Czas 00:52
  • VAVG 7.50km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na lody w peletonie

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 0

Już miałem wbijać do domu gdy dostałem informacje że zebrała się spora grupa rowerowa która wybiera się na lody, no cóż nie wypadało się nie dołączyć.


Oprócz tego że zjedliśmy po lodzie to spędziliśmy jeszcze sporo czasu na placu zabaw, więc wypad uznaję za bardzo udany :).


  • DST 41.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 20.33km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gleba

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 0

Dziś nie było w planach żadnej konkretnej trasy, natomiast założenie było wykręcenie niezłej (oczywiście jak na mnie) średniej prędkości. Wszystko przebiegało bardzo dobrze aż do 5 km. Zaraz po wjechaniu do lasu okazało się że jest sporo kałuż, oczywiście było by ok gdyby nie to że planowałem przez las przejechać z niezłą średnią i nie wziąłem poprawki na to że jest dość ślisko. Pierwsza duża kałuża wydawał się do ominięcia po samej krawędzi, w połowie długości zaczęło mi ślizgać się przednie koło w lewą stronę natomiast ja zacząłem przechylać się w prawą stronę zbliżając się bardzo niebezpiecznie w kierunku drzewa. Nawet nie wiem kiedy się znalazłem na ziemi, na całe szczęście udało mi się przelecieć koło pnia z którym spotkanie wydawało się nieuniknione.
W sumie to nie było by tragedii w lądowaniu bo upadłem na miękki mech lub jakąś ściółkę, delikatnie się tylko porysowałem. Problemem natomiast to moje kolano które już trochę przeszło i łatwo ulega urazą przy sporych obciążeniach, a pech tak chciał że to właśnie na prawą nogę spadł cały ciężar. Początkowo byłem przekonany że dalej nie pojadę, pozbierałem się trochę wsiadłem na rower i pomimo tego że ból był mocno odczuwalny nawet nieźle się pedałowało. Początkowe plany jednak musiałem szybko skorygować i dojechać do Dębowej Woli a tam zdecydować czy wracam czy próbuję jeszcze jechać dalej. Decyzja w sumie być inna nie mogła, jadę dalej. Pomimo małego dyskomfortu jechało się tak dobrze, że gdy dojechałem do ulicy Iłżeckiej postanowiłem jeszcze nie wracać tylko wykręcić kilka kilometrów. Dojechałem do Boksycki a że blisko miałem z tamtą do mostku który prowadzi przez rzekę  Kamienną do Udzicowa, to się tam wybrałem :).


Po dojechaniu do Częstocic okazało się że nadal mam ochotę na jazdę więc ruszyłem w kierunku Szewnej, następnie na Zygmuntówkę i dalej do Denkowa co w efekcie końcowym zakończylo się objechaniem Ostrowca dookoła.





  • DST 76.00km
  • Czas 04:24
  • VAVG 17.27km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Św. Krzyż

Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 0


Wielki Piątek więc i wycieczka wyjątkowa. Wybór padł na Święty Krzyż. Już wcześniej planowałem tam pojechać ale obawiałem się że moja forma jeszcze mi na to nie pozwoli. Wystartowałem z Ostrowca koło godziny 9:00. Przy Muzeum w Częstocicach odbiłem na Mychów by nie jechać przy drodze głównej. Na tym odcinku pokonałem pierwsze wzniesienia bez żadnej napinki tak by zostawić sobie jeszcze siłę na podjazd na Łysą Górę.


Od Waśniowa do obwodnicy Nowej Słupi jechałem chodnikiem który prowadzi wzdłuż głównej drogi, do tej pory nie miałem świadomości że taki chodnik istnieje. Obwodnicę Słupi też pokonałem drogą która jest z nią równoległa dzięki czemu większą część trasy przejechałem praktycznie nie kolidując z ruchem pojazdów silnikowych :). W miejscowości Bartoszowiny postanowiłem urozmaicić sobie trochę jazdę i skręciłem w prawo w jakąś uliczkę licząc że doprowadzi mnie ona do Huty Szklanej. Stało się tak jak planowałem z tym że drużka szybko zamieniła się w polną, momentami błotnistą z ciekawymi widokami trasę.

W pewnym momencie zauważyłem drogę która jest równoległa z kierunkiem mojej jazdy, początkowo nie planowałem nią jechać ale szybko okazało się że dróżka którą jadę prowadzi na teren prywatny a ja znalazłem się na jakimś "poligonie", nie chcąc nikomu wchodzić na jego działki przemknąłem niezauważalnie łąką do wspomnianej wcześniej drogi.

Gdy dotarłem do Huty Szklanej trochę się rozczarowałem, planowałem tam uzupełnić bidon ale okazało się że nic nie jest czynne :(.
Zrobiłem sobie małą przerwę na batonika którego miałem przy sobie, przepiłem go ostatnią kroplą znajdującą się w bidonie i wystartowałem na szczyt o wysokości 594,3 m n.p.m.

Obawiałem się że wjazd na Święty Krzyż może sprawić mi kłopoty dlatego wjeżdżałem na niego bardzo spokojnie, jak się szybko okazało mogłem trochę podkręcić tępo. Po niespełna 10 minutach byłem na szczycie.


Chwile się pokręciłem i zacząłem zjeżdżać w kierunku Nowej Słupi. Bardzo śliskie kamienie i dość stroma górka zmusiły mnie do sprowadzenia roweru kilkanaście metrów, wolałem nie ryzykować upadku. Pozostały odcinek docierałem hamulce :), na dole od przyciskania klamek zacząłem odczuwać ból dłoni, szkoda że tak szybko się zjeżdża.


Z Nowej Słupie wracam tą samą drogą do Waśniowa, tam po raz kolejny urozmaicam sobie trasę odbijając na Kunów a następnie przez Chmielów do Ostrowca.






  • DST 80.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 18.82km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ujazd, Baćkowice, Ostrowiec

Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 0

Dziś moja wycieczka stała pod sporym znakiem zapytania. Wszystko przez pogodę, nawet gdy wyjerzdźałem jeszcze zastanawiałem się czy jechać gdyż coś delikatnie pokapywało (mżawka). Na całe szczęście pojechałem i pomimo tego że nawet przez moment słońce nie wychyliło się za chmur pogoda była znośna a opady toważyszyły mi tylko chwilę na początku. Pierwszy etap trasy przebiegał przez Bodzechów, Grocholice do Opatowa. Standardem już się stało że na trasach które wybieram kończy sie asfalt, więc tym razem inaczej być nie mogło.

W Opatowie zrobiłem małą rundkę, zatrzymałem  się chwilę przy Bramie Warszawskiej, pstryknołem fotkę i ruszyłem dalej w kierunku Ujazdu.

Na tym odcinku doświadczyłem czegoś o czym do tej pory tylko słyszałem a tym razem przeżyłem to na własnej skurze. Chodzi o wyprzedzanie przez samochód ciężarowy który to musiał się bardzo śpieszyć i przemknął obok mnie tak blisko że znalazłem się na poboczu, na moje szczęście utrzymałem się na rowerze. Podskoczył mi trochę cukier ale dzięki temu nawet nie wiem kiedy i już byłem w Iwaniskach, a stąd już bliziutko do Ujazdu gdzie zrobiłem sobie przerwę na batonika.





Wyjeżdżając z Ujazdu zatrzymałem się jeszcze przy tablicy upamiętniającej 64 ofiary rozstrzelane przez hitlerowców w 1944 roku.
Pomimo iż przy tablicy stoją świeczki i wiązanki wydaje się że Ci którzy ją ufundowali zapomnieli już o tym by jeszcze o nią zadbać.



Wracam do Iwanisk skąd kieruję się na Baćkowice. Droga prowadzi wśród malowniczych pól lecz pogoda nie pozwala w stu procentach obserwować uroków tego miejsca. W oddali po prawej stronie widać kopalnie kruszyw koło miejscowości Wojnowice.



Z Baćkowic udaje się przez Nieskurzów Stary do Milejowic. Droga jest kamienista, jedzie się bardzo przyjemnie, potem prowadzi przez las, spotkałem nawet przy drodze sarnę, chciałem jej zrobić zdjęcie, zauważyłem ją kilkadziesiąt metrów przede mną, zatrzymałem się, patrzy ale nie ucieka, wyjąłem powoli aparat i gdy byłem już prawie gotowy do pstrykania fotki wystartowała :(. Tyle ją widziałem, może następnym razem się uda.




Tak mi się dobrze jechało przez las że o mały włos bym przeoczył skręt do Milejowic. Na szczęście jakaś para ładowała drzewo na przyczepę na środku leśnego skrzyżowania i oni bardzo dokładnie, nawet trzy razy, wytłumaczyli mi jak jechać w dobrym kierunku.
Z Milejowic kieruje się na Szwarszowice, przecinam drogę nr. 751 i jadę w kierunku Jędrzejowic. Oczywiście by nie było tak pięknie skręcam zbyt wcześnie i już po chwili kończy się droga i wędruję przez błota i pola.







Po około 2 km polnych dróg docieram do asfaltówki  gdzie rozpoczyna się około 2 km zjazdu, świetna sprawa, ciągle hamuję a prędkość wynosi około 40 km/h, nie chcę przesadzać z prędkością bo nie wiem co kryje się za zakrętami. Już po chwili docieram do Jedrzejowic, kieruję się na Częstocice a stamtąd przez Ostrowiec do miejsca startu.

Route 2,552,449 - powered by www.bikemap.net


  • DST 71.00km
  • Czas 03:31
  • VAVG 20.19km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Iłża, Sienno, Ostrowiec

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 05.04.2014 | Komentarze 2

Jeszcze wczoraj w planach była inna trasa, ale wieczorem cos mi mówiło że jeszcze na nią nie pora. Rano przed wyjazdem wyskoczyłem do sklepu, zobaczyłem jak wieje i już byłem pewny że dziś jadę do Iłży.
Wyjazd około godziny 9:00, tym razem jadę sam. Wczoraj przeglądałem mapy i zobaczyłem że do Iłży jest jakaś droga jadąc prosto ulicą Iłżecką. Dlaczego nigdy nią wcześniej nie jeździłem sam nie wiem, na mapie prowadzi w linii prostej więc jest na pewno najkrótsza, a że ostatnio tamtędy jechałem kilka kilometrów i naprawdę miło się nią jechało wybieram właśnie ja.
W Karczmie Miłkowskiej już wiem dlaczego nigdy nie wybierałem tej drogi, zabrakło mi asfaltu. Szybka analiza i wiem że prze de mną może być kilkanaście kilometrów jazdy lasem, no cóż planowałem wstępnie poprawić średnią prędkość dzisiaj, tak by nie zejść poniżej 20 km/h ale co tam, jak się nie uda to też nic się nie dzieje :). Przez las jedzie mi się o dziwo bardzo przyjemnie.
 
W pewnym momencie zatrzymuję się przy gotyckiej kapliczce św. Katarzyny ufundowanej w roku 1430 przez biskupa Zbigniewa Oleśnickiego. Jest ona najstarszą wolno stojącą kaplicą w Polsce. W 1979 roku na ścianie kaplicy umieszczono pamiątkową tablicę z napisem Miejsce walki powstańców 1863 r.

Jak się wkrótce okazało, na leśnej trasie do Iłży jest jeszcze kilka miejsc, poświęconych mieszkańcom okolicznych miejscowości którzy zginęli z rąk hitlerowców.

Gdy już jestem w Iłży robię sobie małą przerwę na batonika. Sprawdzam średnią prędkość i pomimo ze jechałem kilkanaście kilometrów przez las wynosi ona 22,1 km/h co mnie miło zaskoczyło. Szybka rundka wokół ryneczku i udaję się do ruin zamku.

Nie pamiętam którędy się wchodzi na górę ale udaje mi się znaleźć jakieś schodki więc rower pod ramię i za chwile jestem na górze. Widoki naprawdę przyjemne, dodatkowo w okolicach Iłży widać mnóstwo elektrowni wiatrowych co jeszcze bardziej urozmaica i tak fajny widok. Zdjęcia nie oddają realnego widoku :(.





Będąc na Zamku zauważyłem jakąś dróżkę, coś mi podpowiadało że będzie ona prowadziła do drogi pomiędzy Iłżą a Rzeczniowem więc postanowiłem udać się właśnie nią. Wyjeżdżając z Zamku zatrzymałem się jeszcze przy miejscu upamiętniającym Obronę Iłży 8-9 Września 1939 roku.

Droga prowadziła miedzy polami, przejechałem już ładny kawałek a drogi której się spodziewałem jak nie było tak nie ma. Dodatkowo zaczynał mi dokuczać wiatr który wcale nie umilał jazdy. Zacząłem powoli się zastanawiać w którym kierunku jadę bo chyba coś mi się pomyliło. Po przejechaniu 4 km dojechałem do skrzyżowania gdzie pojawiła się asfaltowa droga. Zadowolony skręciłem w lewo ale po chwili coś mi kazało skorzystać z nawigacji. Okazało się że droga prowadzi zupełnie w przeciwnym kierunku niż planowałem.
Oczywiście szybki nawrót i w kierunku Rzeczniowa zerkając czasem na GPS-a by przypadkiem znowu się nie pobłądzić. Droga bardzo fajna, natężenie samochodów minimalne ale całą frajdę z jazdy psuje silny wiatr. Po przejechaniu kilku kilometrów już wiem że utrzymanie założonej średniej prędkości będzie trudne, spada poniżej 19 km/h a przede mną jeszcze spory kawałek z wiatrem w twarz. Gdy dojeżdżam do Rzeczniowa uzupełniam bidon i dalej walczę. Liczyłem że gdy skręcę w prawo na Sienno wiatr zmieni kierunek i będzie trochę łatwiej. Zmienił kierunek i teraz już nie wieje centralnie ale z lewej strony w twarz co dużo nie ułatwia ale już mogę jechać trochę szybciej. W Siennie robię sobie mały przystanek, pstrykam fotkę i kieruję się na Ostrowiec.

Wiatr nadal wieje ale już tak nie utrudnia jazdy, po głowie chodzi by jednak spróbować zwiększyć średnią prędkość. Zaczynam mocniej kręcić i widzę na liczniku że prędkość waha się częściej przy 30 km/h, dodatkowo sprawdzam i mam już 19,2, rośnie :).
Długo się nie da jednak utrzymać takiego tempa na moje szczęście gdzieś w okolicach Dębowej Woli (średnia zbliża się już do planowanej) zauważyłem w oddali dwie osoby na rowerach, a że jestem leniem z przebłyskami ambicji która się właśnie odezwała postanowiłem ze nie dam się im dogonić.
Dojeżdżam do Ostrowca i pomimo zmęczenia mam spora frajdę.  UDAŁO SIĘ :).



  • DST 22.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 14.67km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Las, las i las

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 0

Niedzielna wycieczka miała być tylko małą przejażdżką a okazała się przeprawą przez las. Tym razem skierowałem się na ulicę Bałtowską i zaraz za Nadleśnictwem Ostrowiec skręciłem w las. Ku mojemu zaskoczeniu droga zapowiadała się świetnie, po prostu wymarzona do jazdy na rowerze. Równo, ruch samochodowy zerowy, spokój, las czego więcej trzeba :).

Sielanka nie trwała jednak długo, po przejechaniu około 1 km kończy się droga asfaltowa i zaczyna się droga przez las, co gorsza powinienem skręcić w lewo ale coś mnie podkusiło by przejechać się jeszcze kawałek prosto i skręcić w następna uliczkę. Jak pomyślałem tak zrobiłem z tym ze nie skręciłem w następna tylko jeszcze przejechałem ponad km. Gdy w końcu skręciłem postanowiłem jechać ciągle prosto przed siebie gdyż wiedziałem ze jadąc w tym kierunku powinienem wyjechać na drogę z Ostrowca do Sienna. Widok w lesie jest trochę monotonny.

Mi trochę urozmaiciły go sarenki które zrobiły mi niespodziankę i pojawiły się w pobliżu ścieżki. Do tego bardzo często było słychać głośne stukanie, nie znam się za bardzo ale strzelam że to były dzięcioły.
Kilku kilometrowy odcinek leśny zakończył się tak jak planowałem, czyli na drodze Ostrowiec - Sienno. Wyjechałem w miejscu skrętu na Nową Dębową Wolę, co uznałem za znak i zamiast skierować się na Ostrowiec postanawiam nadal jechać przed siebie.

W miejscu gdzie kończy się Nowa Dębowa Wola droga odbija lekko w lewo a że to nie jest mi po drodze jadę prosto w las. Im dalej tym większe dziury. Na końcu drogi skręcam w lewo i odkrywam coś co mi się kojarzy z kopalnia choć wcale bardzo kopalni nie przypomina - Zakład Górniczy Kurzacze.

Jadę jeszcze kilka kilometrów przez las, na jednym z drzew zauważyłem dziwną "kapliczkę". Na pierwszy rzut oka wygląda jak karmnik dla ptaków ale w środku znajduje się obrazek Matki Boskiej.

W końcu pomiędzy drzewami po lewej stronie widzę kogoś jak by na rowerze, przebijam się ścieżką i wyjeżdżam na ul. Iłżeckiej. Dawno tam nie byłem i zaskakuje mnie bardzo fajny kawałek ścieżki rowerowej. Tak naprawdę w Ostrowcu chyba lepszej nie widziałem ale do tej pory tak naprawdę nie zwracałem na to uwagi. Pstrykam jeszcze fotkę ikony Ostrowca i wracam do miejsca start.

 



  • DST 75.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 16.67km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Sprzęt KANDS ENERGY 1300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostrowiec, Starachowice, Pawłów

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0

Tym razem w planach pokonanie dystansu minimum 70 km i zaliczenie trzech gmin: Brody, Starachowice, Pawłów.
Startuje przed godziną 9, na skrzyżowaniu ul. Sienkiewicza z Żeromskiego czekam na Arka. Już po chwili pędzimy w kierunku Janika, Przy przejeździe kolejowym w Kunowie odbijamy w prawo i po kilku km lądujemy w bliżej nam nie znanym terenie. Chwile jedziemy przez las, potem jakąś drogą pośród bagnistych łąk, mniej więcej wiemy gdzie chcemy dojechać więc jedziemy na tak zwanego czuja.

Gdy docieramy do Stawu Kunowskiego droga w końcu staje się "normalna", i już po kilku kilometrach jesteśmy na Brodach. Robimy małe kółeczko, stajemy chwile na tamie, robimy kilka fotek.

Następnie kierujemy się w kierunku Starachowic, ale po drodze zbaczamy do rezerwatu "Skały pod Adamowem". Robimy kółko po lesie, chwile chodzimy po skałach, naraziłem się nawet na straty bo porwałem spodenki ale dzięki temu miałem świetną wentylację ;[ więc byłem to w stanie przeboleć.W Starachowicach robimy mały przystanek na uzupełnienie kalorii, zatrzymujemy się również przy Pomniku Obrońców Starachowic 1939, robimy kilka fotek na tle armaty przeciwlotniczej kal. 37mm.Ze Starachowic udajemy się w kierunku Pawłowa, jak się okazuje jest to najbardziej wyczerpujący odcinek naszej trasy. Podjazdy które wydają się nie kończyć i zjazdy które kończą się zbyt szybko. Następnie udajemy się w kierunku Kałkowa, jeszcze jeden, chyba najtrudniejszy podjazd i już widzimy Sanktuarium. Po dojechaniu na miejsce robimy sobie jeszcze jedną przerwę i wcinamy po batoniku.

Z Kałkowa wyruszamy w kierunku Ostrowca przez Doły Biskupie, po drodze klikamy jeszcze fotki na Tamie Wióry.

W Dołach Biskupich jeszcze robimy krótki przystanek, przechodzimy przez kładkę pod którą znajduje się Jaz na rzece Świślinie skąd widać ruiny fabryki tektury.


Teraz już pozostaje ostatni etap drogi czyli przez Chocimów w kierunku Częstocic, gdzie rozstajemy się na mostku i każdy podąża już samotnie w kierunku swojego lokum.